wtorek, 8 marca 2016

Makosz - słowiańska Matka

Drogie Panie,

wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta! I choć mniej kojarzy się ono ze dawną Słowiańszczyzną, a bardziej z PRL-owskimi goździkami ;) to jest świetną okazją do pomyślenia przez chwilę o roli kobiety w społeczności naszych przodków.

Słowiańskie kobiety miały dość silną pozycję na tle innych współczesnych im kultur. Uprzywilejowana była pozycja wdów. Wprawdzie część źródeł podaje, że kobiety odbierały sobie lub pozwalały odebrać życie, gdy umierał ich mąż i płonęły z nim na wspólnym stosie, ale badania archeologiczne na razie nie znalazły na to dowodów. Starsze kobiety często były znachorkami i zajmowały ważna rolę w społeczności.


W folklorze funkcjonują też opisy i zwyczaje, które sugerują, że panny mogły pozwolić sobie na dość duża swobodę w doborze kochanków, ale już mężatki obowiązywała wierność i wstrzemięźliwość. Mimo domniemanego patriarchatu, kobiety w społecznościach słowiańskich cieszyć się mogły czymś, co określiłabym mianem prarównouprawnienia. Jeszcze w średniowieczu kobiety i mężczyźni jak równi sobie biesiadowali przy stołach władców...


Domeną kobiet było oczywiście to, co związane z domem, naturą i płodnością. Podobnym obszarem zajmowała się Mokosz (Moksza/Makosz). Główna, a zdaniem części badaczy – jedyna słowiańska bogini. Była ona odpowiednikiem „Matki Ziemi” – wilgotnej, żyznej i urodzajnej. Makosz bardzo często występowała w parze z Perunem – jako jego matka lub kochanka. Bogini opiekowała się owcami, tkactwem i seksualnością – szczególnie w kobiecym ujęciu.

Co ciekawe, to ten ostatni aspekt najsilniej zmotywował w późniejszych wiekach kościół chrześcijański do działań, których celem było zmienienie Makoszy w wierzeniach ludowych w potwora lub personifikację choroby. W końcu bogini wyzwolonych seksualnie kobiet (wg niektórych patronująca też onanizmowi!) musiała być diabłem wcielonym dla ojców kościoła.

Deszcz był mlekiem Makoszy (wg części badaczy była ona właśnie boginią nie ziemi, a deszczu i w tym kontekście – urodzaju), a ziemia jej świętym wcieleniem. Dlatego zakazane było plucie do wody lub na ziemię, a także wbijanie do niej noży. Raniło to ciało bogini. Zresztą wiosenna ziemia często była określana jako brzemienna, rodząca w pierwszych miesiącach roku swój owoc. Ponoć kiedyś przysięgano na imię Makoszy tak, jak na Swaroga i aby swoją przysięgę przypieczętować – połykano grudkę ziemi.



Mimo że nie mamy dowodów archeologicznych, które jednoznacznie potwierdzają rolę Makoszy w słowiańskim panteonie, wielu etnologów twierdzi, że  była ona niezwykle ważnym słowiańskim bóstwem. Stąd tak silny kult maryjny wśród Słowian – jako pozostałość po wierze w tę boginię.

MIT O POCZĄTKU ŚWIATA


W którymś z opracowań mitów słowiańskich przeczytałam kiedyś opowieść o początku świata, w którym Makosza odgrywa szczególna rolę. Wiem, że to tylko jedna z kilku wersji. Nie potrafię niestety w tej chwili przytoczyć źródła, ale postaram się to uzupełnić. A sam mit opowiedzieć Wam swoimi słowami :)

Na początku świata w ciemnościach unosił się Chaos pod postacią smoka i dobrzy bogowie pod postacią łabędzi, którzy szybowali nad bezkresna pustką świata. A z nimi szybowała samotność. Aż Świętowit dostrzegł w ciemności wód swój cień i postanowił oddzielić ciało i cień od światła. Tak wśród bezkresów pojawili się Swaróg i Weles. Swaróg uplótł łódź ze światła i unosił się w niej na grzbietach fal, a Weles dryfował przy nim. Bracia zadarli głowy i dostrzegli Mokosz, która była piękna. I zapalali do niej uczuciem. Nie byli jednak sami w tym zachwycie
 - o względy bogini starania już podjęli już bogowie...



Zaloty trwały siedem długich lat, aż Mokosz znudziła się nimi i poprosiła swych konkurentów, by stworzyli dla niej zabawkę. By ja zadowolić Weles trzykroć nurkował w głębokich, czarnych wodach aż dosięgnął dna i schwycił w dłoń piasek. Nie chciał jednak całej swej zdobyczy oddać bogini, więc kilka ziaren ukrył w ustach... Gdy wydostał się nad bezmiar wód, na wyciągniętej dłoni podał Mokoszy piasek, a ona rozrzuciła wokół siebie ziarna tak, że unosiły się na powierzchni wody. Gdy piasek zetknął się z wodą, zmienił się w ląd i rósł, podobnie jak ziarna w ustach Welesa. Bóg wypluł ukryty pasek, a tam, gdzie splunął, wyrosły ostre szczyty gór.


Lecz mimo tej zabawy, mężem Mokoszy został Swaróg i tak bogini stała się panią nieba i ziemi. Choć ziemia była niewielka i sami bogowie ledwo się na niej mieścili. W sercu najmroczniejszego z bogów, Czarnoboha zbudziła się wtedy zazdrość i postanowił odebrać świat Swarogowi. Gdy ten zapadł w sen, Czarnoboh uniósł go i ruszył w stronę brzegu, by utopić boga w otchłani. Im jednak dłużej szedł, tym większa stawała się ziemia, a brzeg oddalał się od niego. Aż Czarnoboh opadł z sił i odstąpił od swych zamiarów. Opuścił świat i sam zagłębił się w ciemnościach morza.

Tymczasem Mokosz dostrzegła, jak wielki i piękny stał się świat. Wzięła do ręki zwilżoną grudkę ziemi i podrzuciła ją w powietrze. A ta zmieniła się w górę i unosiła na falach wiatru. I Świętowit postanowił górę tę uczynić domem bogów i nazwał ją Wyrajem.

Lecz Mokosz wolała spacerować po ziemi. A tam, gdzie stanęła lub ziemi dotknęła swą laską, rosło ziele wszelkie i zwierzęta i ptactwo. Dzieło siostry zobaczyła Żywie i swym oddechem tchnęła w istotny ziemi życie i moc tworzenia. Sięgnęła też po glinę, z której ulepiła na wzór bogów dwie figurki, a gdy Mokosz dała jej swe przyzwolenie - tchnęła w nie życie i wypuściła na ląd. Te nowe stworzenia spodobały się bogom Wyraju. Żywie stworzyła więc jeszcze pięć im podobnych i dała życie. I plemię to nazwano ludźmi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz